W gabinetach ministerialnych i studiach telewizyjnych toczy się ostatnio dyskusja o zakupie dwóch używanych fregat typu Oliver Hazard Perry wycofywanych ze służby australijskiej marynarki wojennej. Po piątkowych doniesieniach medialnych wedle których premier Mateusz Morawiecki nakazał wstrzymać prowadzone negocjacje wydaje się, że zwyciężył zdrowy rozsądek a przede wszystkim interes gospodarczy państwa polskiego. Choć zwolennicy australijskich fregat broni jeszcze raczej nie złożyli. W przemyśle zbrojeniowym kontrakty opiewają na zbyt duże kwoty sumy, aby łatwo żegnać się z planowanymi zyskami.
Warto zwrócić uwagę, że w dyskusji tej, jak i tej dotyczącej zakupu okrętów podwodnych, zwolennicy sprowadzania gotowych okrętów z zagranicy podnoszą, że polski przemysł stoczniowy jest niezdolny do ich wyprodukowania. Powołują się przy tym na przykład ORP Ślązak – okrętu patrolowego, którego budowa trwa już siedemnasty rok i dawno przekroczyła wszelkie planowane budżety.
Trzeba przyznać, że rzeczywiście projekt ten był przejawem nieudolności, ale całego systemu pozyskiwania sprzętu wojskowego, a nie wyłącznie polskiego przemysłu stoczniowego. Zawiodło tu praktycznie wszystko. Począwszy od braku konsekwencji w realizowaniu raz przyjętej strategii budowy floty dla Marynarki Wojennej RP (pierwotnie zakładano budowę 7 korwet, a zakończono na 1 … patrolowcu) czy problemach finansowych, gdzie resort obrony narodowej już w momencie zawierania umowy nie przewidział wystarczającego finansowania projektu i praktycznie tuż po podpisaniu umowy zaczęto renegocjować jej warunki. Poprzez zmiany w koncepcji budowy okrętu (tj. np. zakup zintegrowanego systemu walki jako odrębnej cześć zamówienia), co wpływało na tempo prac konstrukcyjnych i instalacyjnych. Skończywszy na zaniedbaniu wojskowego sektora stoczniowego przez ograniczenie zleceń, co w konsekwencji doprowadziło do upadłości Stoczni Marynarki Wojennej i przekazaniu przedsiębiorstwa w ręce syndyka. Sama Stocznia Marynarki Wojennej oczywiście też nie pozostawała bez winy. Jak choćby w tym, że przyjęła do realizacji projekt, choć nie miała pełnych zdolności do jego wykonania (brak technologii spawania blach cienkich). Błąd ten wprawdzie naprawiono, ale przyczynił on się do opóźnienia projektu już w jego początkowej fazie.
Biorąc jednak pod uwagę całokształt okoliczności –należy stwierdzić, że Stocznia Marynarki Wojennej była tylko „ofiarą” systemu, w którym funkcjonowała i który doprowadził do zapaści zarówno Marynarkę Wojenną, jak i przemysł stoczniowy, a nie winowajcą porażki budowy korwety Gawron. Wniosek ten zaś znacząco osłabia argumentację zwolenników zakupu gotowych zagranicznych okrętów, którzy nie mogą twierdzić, że nie da się ich zbudować się w Polsce z przyczyn leżących po stronie stoczni.
Stocznie – jak każde przedsiębiorstwo – to organizacja posiadająca zasoby ludzkie, finansowe, materialne i niematerialne. W chwili obecnej w Polsce funkcjonuje kilka stoczni produkcyjnych, zarówno pozostających pod kontrolą firm państwowych, jak i prywatnych. Wokół tych stoczni funkcjonuje rozwinięty system poddostawców – zarówno cywilnych, jak i wojskowych. Biorąc pod uwagę wieloletnie doświadczenie w funkcjonowaniu tej gałęzi przemysłu w Polsce jakkolwiek trudno się zgodzić, że niemożliwym byłoby stworzenie konsorcjum polskich podmiotów (państwowych i prywatnych) niewykluczone, że z zagranicznym partnerem, które byłoby w stanie zrealizować praktycznie każdy okręt na potrzeby Marynarki Wojennej RP. W tym i zbudować okręty podwodne. Wszak nie brakuje nam ani wykształconych i doświadczonych w tym zakresie ludzi (zasoby ludzkie), ani maszyn, urządzeń czy innych środków produkcji (zasoby materialne), ani finansów (zasoby finansowe). Te ostatnie – chcąc modernizować Marynarkę Wojenną – muszą być wyasygnowane z budżetu państwa. Zasoby niematerialne (tj. przede wszystkim projekt okrętu i organizację projektu) może udostępnić partner zagraniczny lub dobrze zorganizowana prywatna stocznia, bo z tym aspektem państwowe firmy radzą sobie rzeczywiście jeszcze nie najlepiej. Zaś doświadczenia z budowy Gawrona/Ślązaka są ważną nauką jak nie realizować takich projektów i jakich błędów na przyszłość należy unikać. Dzięki właśnie takiej postawie MON zlecił pod koniec 2017 roku polskim stoczniom budowę okrętu ratowniczego oraz niszczycieli min dla Marynarki Wojennej RP.
Taka stanowisko jest nieodzowne, jeżeli chcemy realnie „postawić na nogi” przemysł stoczniowy. Warto bowiem podkreślić, że zamówienia z MON są koniecznym i nieodłącznym tego elementem. Jeżeli ich zabraknie pójdziemy znów tą samą drogą, która w przeszłości doprowadziła polski sektor stoczniowy na skraj przepaści. Trzeba pamiętać, że Polska chce wydać dużo pieniędzy, a chętnych, żeby zarobić jest naprawdę wielu. Ważne, aby wydatek ten traktować nie tylko jako zwiększenie zdolności obronnych polskiej armii, ale także jako inwestycję w polską gospodarkę.
Błażej Wojnicz
Tekst pierwotnie ukazał się w Gazecie Polskiej Codziennie – wydanie z dnia 20 sierpnia 2018 r.
Strona prawo-bezpieczenstwa.pl została stworzona w celu upowszechniania wiedzy dotyczącej prawnych aspektów różnych obszarów bezpieczeństwa.
Kancelaria Prawna Radcy Prawnego Błażeja Wojnicza
Adres:
Telefon:
Mail: @wojnicz-kancelaria.pl